Herb Stowarzyszenie Wychowanków Gimnazjum i Liceum Ogólnokształcącego im. Adama Asnyka w Kaliszu Felicjan Paluszkiewicz SJ
Cienka żółta linia

Chasidei Ummot ha-Olam

       Autorem artykułu jest FELICJAN PALUSZKIEWICZ SJ, ur. 1931, asnykowiec, maturzysta 1948 r., autor biogramów opublikowanych w I tomie "Szkoły Kaliskiej".  Uhonorowany odznaką "Zasłużonego Działacza Kultury". Autor kilkuset artykułów w czasopismach, książek o problematyce jezuickiej, m.in. "Jezuita dzisiaj" (1979, 1988), "Przyszli służyć" (1985), "Bracia Towarzystwa Jezusowego" (1986), "W cieniu Hermesa" (1987), "Mały słownik jezuitów w Polsce" (1991, 1995), "400 lat jezuitów w Warszawie" (1998), "Inny Cię opasze i poprowadzi dokąd nie chcesz" (2000), Jezuici w literaturze polskojęzycznej" (2000), "Tropem św. Andrzeja Boboli" (2000). Mieszka w Warszawie.

Ojciec Adam Sztark

Ojciec Adam Sztark

       SPRAWIEDLIWY WŚRÓD NARODÓW ŚWIATA. Taką nazwę przyjęto w języku polskim dla tytułu nadawanego przez komisję Yad Vashem (Instytutu Pamięci Męczenników i Bohaterów Holocaustu) nie-Żydom, którzy w latach hitleryzmu z narażeniem własnego życia i życia swoich najbliższych ratowali Żydów od śmierci. W języku biblijnym rzeczownik "Olam" najczęściej oznacza wieczność. "Chasidei Ummot ha-Olam" znaczy "Sprawiedliwi wśród narodów na wieki". 8 marca przyznano ten tytuł ks. Adamowi Sztarkowi, polskiemu jezuicie, urodzonemu 30 lipca 1907 r. w Zbiersku k. Kalisza, którego drogi Opatrzności poprowadziły w październiku 1939 r. do Słonima. Tam w czasie okupacji sowieckiej, a od czerwca 1941 r. niemieckiej, stał się "wszystkim dla wszystkich", sprawując działalność kapłańska z zaangażowaniem heroicznym.
      Okupantom, zwłaszcza rosyjskiemu, zależało na izolowaniu kapłanów od społeczeństwa. Ks. Sztark nie złożył broni i posługę duszpasterską spełniał po kryjomu. Nie brakowało mu pomysłowości, aby dotrzeć do chorych w szpitalu lub do pensjonariuszy w domu starców. Charakteryzował się na zgrzybiałego starca, przybywającego z daleka do ciężko chorej córki, i nocą, w zmowie z pielęgniarkami, w ich dyżurce spowiadał i udzielał sakramentu Eucharystii lub namaszczenia chorych. Aby uniknąć kłopotliwych pytań, mogących go zdemaskować, udawał głuchego jak pień. Zdarzało się, że nikodemowe rozmowy prowadził również z rannymi żołnierzami Armii Czerwonej. Do domu starców przychodził przebrany dla odmiany za Izraelitę, ponieważ Żydzi cieszyli się wówczas u Rosjan szczególnymi przywilejami. W przebraniu wieśniaka przynoszącego żywność bywał także u dzieci w ochronce, gromadzącej małych uciekinierów pogubionych przez rodziców w zawierusze wojennej.
      Gdy Białoruś zajęły wojska niemieckie i zaczęła się eksterminacja Żydów, wystawiał im antydatowane świadectwa chrztu. Później do osadzonych w getcie przekradał się przez mur, aby dostarczać żywność lub nieść wsparcie moralne. 29 czerwca 1942 r. rozpoczął się tragiczny okres likwidacji dzielnicy żydowskiej. Aby zmusić Żydów do opuszczenia kryjówek, podpalano domy, a żandarmi niemieccy polowali na szukających ocalenia w ucieczce jak na dzikie zwierzęta. On w tym czasie (sam o semickich rysach twarzy!) krążył po mieście, wyławiając błąkające się po ulicach żydowskie dzieci i odprowadzał je w bezpieczne miejsce, a później umieszczał w polskich rodzinach lub w sierocińcu. Ścigany przez Niemców, ocalał tylko dlatego, że zdecydował się na desperacki skok z okna drugiego piętra.
      Na czterdziestolecie likwidacji słonimskiego getta "Fołks-Sztyme" upamiętniło ten epizod z życia ks. Sztarka zwięzła informacja: Niemcy rozpoczęli w tamtym rejonie masakrę Żydów. W związku z tym na ulicach błądziło wiele dzieci żydowskich porzuconych lub pogubionych przez rodziców w dramatycznych chwilach ucieczki. Ojciec Adam zbierał je z ulicy i gościł u siebie. Potem oddawał do sierocińca 1.
      Do końca nie brakowało mu pomysłów i zawsze docierał do tych, do których dotrzeć było niepodobna. Z początkiem grudnia 1942 r. podjął wyprawę do słonimskiego wiezienia, gdzie w dwu wielkich celach trzymano ludzi przeznaczonych na rozstrzelanie. W mundurze granatowego policjanta udało mu się wejść do skazanych i przez cztery nocne godziny dysponować ich na śmierć. Opuścił więzienie o godzinie 3.00 w nocy, a o 5.00 nad ranem dokonano egzekucji. Oprócz Polaków musieli tam być również ocaleni z pogromu Żydzi lub rosyjscy partyzanci, bo obok spowiadania również chrzcił.
      W połowie grudnia sporządzono kolejna listę przeznaczonych na rozstrzelanie, na którą wciągnięto ks. Sztarka. Uprzedzono go o tym i namawiano do ucieczki z miasta. On jednak nie przystał na dezercję.
      18 grudnia przyjechano po niego i zabrano wraz z dwiema niepokalankami: Ewą Noiszewską i Martą Wołowską (obydwie beatyfikowane 13 czerwca 1999 r.). W celi więziennej, podobnie jak przed dwoma tygodniami w przebraniu policjanta, spowiadał i przygotowywał na spotkanie z Bogiem. 19 grudnia nad ranem skazanych załadowano na ciężarówki i powieziono na odległe o dwa kilometry od miasta wzgórze Pietralewickie, gdzie czekały wykopane uprzednio doły. Księdzu powtórnie dano szansę ucieczki, ale i tym razem nie skorzystał. Skazanych ułożono w olbrzymim dole, jeden obok drugiego. Po udzieleniu wszystkim rozgrzeszenia i odpustu zupełnego na godzinę śmierci, rozległy się strzały i detonacje granatów. Ksiądz trafiony w lewy bok dźwignął się jeszcze i patrząc na konających zawołał: Niech żyje Chrystus Król, niech żyje Polska. Okrzyk podjęli inni, którzy nie zostali jeszcze dobici. Ostatnim zdaniem, jakie ks. Sztark wypowiedział stygnącymi już wargami, miały być słowa: Ojcze, przebacz im, bo nie wiedzą, co czynią! (Łk 23,34).
      Upojeni wódką policjanci towarzyszący egzekucji w osłupieniu wpatrywali się w postać konającego jezuity, którego w Słonimiu znał każdy. Gdy z mózgów ulotniły się opary alkoholu, zaczęli odtwarzać w pamięci makabryczne szczegóły i opowiadać je w gronie znajomych 2.
      Postać ks. Sztarka zafascynowała ks. Wincentego Lapomardę, amerykańskiego jezuitę, profesora historii w kolegium "Holy Cross" w Worcester k. Bostonu, który wykładał m.in. dzieje zagłady Żydów, a w 1979 r. został na tej uczelni kustoszem zbiorów dotyczących Holocaustu. Poczuł się przynaglony do ukazania stosunku Kościoła do eksterminacji Żydów i opracowania działalności jezuitów w tych tragicznych latach. W 1981 r. na łamach "The Journal of Church and State" opublikował artykuł "Jezuici i Holocaust", a w osiem lat później (1989) książkę "Jezuici a Trzecia Rzesza" ("The Jesuits and the Third Reich"). Przez wiele lat korespondował z Instytutem Yad Vashem w Jerozolimie, prosząc, by uznano o. Sztarka za Sprawiedliwego wśród Narodów.
      Ks. Lapomardę zaskoczyło, że wśród beatyfikowanych 13 czerwca 1999 r. stu ośmiu męczenników nazizmu byli kapucyni, karmelici, dominikanie, franciszkanie, salezjanie oraz inne osoby należące do zakonów lub zgromadzeń, a polscy jezuici nie uważali za stosowne włączenia swoich w proces beatyfikacyjny, a oni byli w szczególny sposób szykanowani i ponieśli najwięcej ofiar3. Przez różne obozy i więzienia przeszło ok. 250 polskich jezuitów, a hitlerowcy zamordowali ich 75, co stanowiło 8% stanu personalnego polskich prowincji z 1939 r.
      Lapomarda zauważył również, że w wyróżnieniu przez Yad Vashem ks. Sztarka uprzedziło pięciu jezuitów francuskich, dwu belgijskich i jeden Węgier.
      Ukazanie zaangażowania jezuitów polskich w ratowanie Żydów wymaga wielu stronic. Aktywnie działało ponad dwudziestu księży od Wilna po Nowy Sącz, a nawet dalej, po Bukareszt i Rzym.
      W Wilnie jezuici w strukturach ZWZ prowadzili tzw. legalizacje, zajmującą się produkcja podrabianych dowodów tożsamości, szczególnie paszportów i wiz, które umożliwiały obywatelom polskim narodowości żydowskiej przedostawanie się do państw wolnych od wpływów niemieckich. Wystawiono ok. 86 000 fałszywych dokumentów, które uratowały życie skazanym przez nazizm na zagładę 4.
      W Nowym Sączu działalność na rzecz prześladowanych Żydów rozpoczął ks. Jan Karuga. Wykorzystując fakt, że natura wyposażyła go, podobnie jak ks. Sztarka, w semickie rysy twarzy, zakładał na rękaw opaskę z gwiazdą syjońską, jaką byli zobowiązani nosić Żydzi, i przekradał się do getta. Wyprawy, w czasie których przenosił ważne wiadomości względnie pomoc materialna, udawały się. Do działalności Karugi przyłączyli się klerycy jezuiccy. Nocą z 25 na 26 sierpnia 1942 r. ks. Karuga wyprowadził dwie Żydówki przez mur biegnący wzdłuż Dunajca. Niestety, w czasie próby wywiezienia ich z miasta zostali wytropieni przez konfidenta. Ks. Karudze i Żydówkom udało się zbiec, schwytano jednak kl. Edwarda Czermińskiego. Poddany torturom przez gestapo nie załamał się i nie wydał nikogo. Po miesiącu, dzięki działalności specjalnych komórek Armii Krajowej, udało się Czermińskiego wydobyć z więzienia. Gorszy był los ks. Karugi. W panicznej ucieczce nie odnalazł czekającego na nich przewodnika, kl. Czesława Białka. Błąkał się z Żydówkami po lesie, aż jedna z nich, nie wytrzymując nerwowo, popełniła samobójstwo. Szok, jaki przeżył, wyzwolił później chorobę psychiczna i ks. Karugę musiano oddać do zakładu zamkniętego, gdzie po latach umarł w wyniku ciosu zadanego przez jednego ze współpensjonariuszy 5.
      Władysław Bartoszewski odnotował fakt uratowania Renaty Marguliesówny, córki adwokata ze Stryja, bratanicy rabina z Florencji, która ks. Józef Obacz w lutym 1943 r. skierował z Tarnopola do ks. Bogusława Waczyńskiego, rektora kolegium jezuitów w Starej Wsi. Dwudziestoletnią pannę ks. Waczyński umieścił w klasztorze służebniczek i zameldował jako swoją kuzynkę wysiedloną z Poznańskiego 6.
      Ks. Alojzy Chrobak, wyrabiając aryjskie papiery, uratował kilka rodzin od zamknięcia w getcie warszawskim, a następnie wspomagał je w różny sposób. Rodziny Brejmanów i Lubaczewskich pisywały później do niego z Izraela, a gdy w okresie stalinowskim został aresztowany, czyniły starania o zwolnienie go z więzienia 7.
      W okresie likwidowania getta w Otwocku, ratowaniem żydowskich dzieci i umieszczaniem ich w katolickich rodzinach zajmowali się jezuici Jan Rostworowski i Jan Wójciechowski. Jedno z takich zdarzeń opisał Tadeusz Pniewski z Łodzi w liście do redakcji "Przekroju": Nie wiedząc, gdzie się podziać z dzieckiem, zadzwoniliśmy do jezuitów przy ul. Konopnickiej. Przyjął nas o. Jan Rostworowski. Zgodził się zatrzymać dziecko, które bało się straszliwie wysokiej postaci księdza w czarnej sutannie... Po dwóch tygodniach zgłosiła się po małą ciotka Różyczki. Okropne było rozstanie z o. Rostworowskim. Dziewczynka tak przywiązała się do księdza, że nie można jej było od niego oderwać 8. Dzieckiem, o którym mowa w notatce, była czteroletnia Róża Grinberg, córka biednego, miejscowego szewca. W Otwocku Żydzi byli przechowywani w obydwu jezuickich domach: w "Atlantyku" i na Kulczynie.
      Mimo heroicznej postawy Polaków trafiali się szmalcownicy wykorzystujący tragiczną sytuację eksterminowanych. Wielu sprzedawczyków wytropiły organa sprawiedliwości Polskiego Państwa Podziemnego i skazały na śmierć. Nie wszystkich jednak udało się unieszkodliwić. Ks. Tomasz Rostworowski w 1943 r. przypadkowo odnalazł Zofię Ołomuniecką, którą szantażowali nieuczciwi ludzie. Zapewnił jej więc z dala od nich bezpieczne schronienie, gdzie szczęśliwie przetrwała lata zagrożenia. Po wojnie poprosiła o chrzest. Pomoc udzielona Zofii Ołomunieckiej nie była jednostkowym zdarzeniem w okupacyjnej działalności Tomasza Rostworowskiego. Często biegał po mieście i stukał do wielu drzwi, by wyrobić dyskryminowanym bezpieczne dowody tożsamości i znaleźć dla nich źródła utrzymania.
      Dzięki rozległym znajomościom uratował niejedną żydowską rodzinę 9.
      Ks. Stanisław Skudrzyk sfabrykował w Bukareszcie około pół tysiąca metryk. Wsławił się zwłaszcza świadectwem chrztu sporządzonym dla córki polskiego Żyda, kantora synagogi w Berlinie, żony Rumuna, inż. Fryderyka Sieferta. Tak doskonale spreparował dokument, że nawet laboratorium gestapo w Berlinie nie poznało się na falsyfikacie 10. Wielkoduszna była ofiara ks. Czesława Fabisiaka. W czasie epidemii tyfusu w obozie w Dachau, chociaż sam był wyczerpany nieludzka praca i głodem, dobrowolnie oddał krew choremu Żydowi 11.
      Dotychczas ks. Adam Sztark jest jedynym jezuitą-Polakiem, który otrzymał wyróżnienie Yad Vashem. Może jest to cecha nam właściwa, że nie dbamy, by nasze zasługi oglądał w świetle jupiterów świat, a może zwyczajne niedbalstwo.

Przypisy:

1.  B. Nowak, Ojciec Adam ratuje żydowskie dzieci, "Fołks-Sztyme" z dn. 22 II 1982 r.
2.  Na podstawie zeznań mieszkańców Słonima.
3  W. Lapomarda SJ, Adam Sztark SJ męczennik, "Życie Duchowe" nr 24/2000" s. 72.
4.  S. Dzierżek. Curriculum vitae Stanisława Kiałki, w: tenże, Stanisław Kiałka. Legenda wileńskiej konspiracji, Bydgoszcz 2000, s. 83-87.
5.  C. Białek, Na ratunek człowiekowi, w: Pięćdziesiąt lat Prowincji Wielkopolsko-Mazowieckiej Towarzystwa Jezusowego, Rzym 1976, s. 267-272 oraz ustna relacja ks. Edwarda Czermińskiego.
6.  Ten jest z ojczyzny mojej, Kraków 1969, s. 594.
7.  A. Chrobak, Pamiętnik, maszynopis w archiwum Prowincji Wielkopolsko-Mazowieckiej.
8.  "Przekrój", 7 X 1979 r.
9.  E. Beker, Ojciec Tomasz Rostworowski SJ, w: Chrześcijanie, t. 17, Warszawa 1986, s. 191.
10.  S. Skudrzyk, Pięćdziesiąt lat w zakonie, Hamburg 1968, s. 77. 
11.  C. Fabisiak, Pamiętnik diabła, maszynopis w zbiorach autora.

Felicjan Paluszkiewicz SJ, Przegląd Powszechny 9'2001

   Cienka żółta linia